Dzisiejsze ceny sprzedaży jabłek to niewiele ponad 50 % cen ubiegłorocznych. Główną przyczyną jest stosunkowo mały eksport zarówno na tradycyjne rynki, jak też nowe. Sadownicy nie mają takiej alternatywy jak w poprzednim sezonie, kiedy to mogli sprzedawać, albo kierować do bezpłatnej dystrybucji. Analiza poprzednich sezonów wyraźnie pokazuje, że ceny zaczęły rosnąć, kiedy mechanizm zaczynał działać i natychmiast spadały, kiedy limity kończyły się. Tak też jest obecnie, kiedy od samej jesieni wiadomo było, że limit przyznany naszemu krajowi nie odegra większej roli w pozytywnym kształtowaniu cen. Ukształtowały sie one na niskim poziomie już we wrześniu i do dziś niewiele drgnęły. Ich wzrost może jedynie spowodować poprawa popytu, na którą sie niestety nie zanosi. Do Chin w całym drugim półroczu 2016 roku sprzedaliśmy rylko nieco ponad 300 ton (!) i raczej nie możemy liczyć na znaczący wzrost eksportu do poziomu choćby podobnego, jak to było w przypadku Rosji. Jedyna szansą na dziś byłaby możliwość skierowania owoców na wycofanie. Tej jednak na pewno w najbliższym czasie- jeśli w ogóle- nie będzie. Na wielu odbywających sie twarzą w twarz spotkaniach targowo- szkoleniowych sadownicy mówią, że ten mechanizm pozwolił im w minionych dwóch latach uzyskać jakiekolwiek przyzwoite pieniądze za wyprodukowane owoce. Istnieje więc pilna potrzeba zgłoszenia przez nasz Rząd wniosku do Komisji Europejskiej o jak najszybsze przyznanie Polsce dodatkowego limitu, najlepiej z przeznaczeniem na produkcję bioenergii.
Mirosław Maliszewski