środa, 14 wrzesień 2016 09:52

To walka o przetrwanie !

Napisane przez
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Takie głosy słyszane były w poniedziałek 12 września na ulicach Warszawy. Ponad 1500 sadowników wyszło na ulice stolicy powiedzieć, do czego zła polityka i niewłaściwe decyzje doprowadziły dziś polskie sadownictwo. Kiedyś byliśmy awangardą polskiego rolnictwa. Dzisiaj walczymy o przetrwanie mówi Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP.

 

Polscy sadownicy są doskonałym przykładem na to, że jak się czegoś chce to można to osiągnąć. Po akcesji Polski do UE doskonale wykorzystali oferowane możliwości i z pomocą środków unijnych sukcesywnie modernizowali swoje gospodarstwa. Dziś nie mamy się, czego wstydzić. Większość z nich jest na poziomie zachodnich konkurentów, a może nawet o krok do przodu. Dzięki temu wygrywaliśmy światową konkurencję. Byliśmy trzecim producentem jabłek na świecie i pierwszym eksporterem. Polscy sadownicy przez wiele lat byli dumą polskiej gospodarki podnosząc jej wolumen eksportowy. Od akcesji Polski do UE wpływy z eksportu owoców wzrosły 3, 5 razy z 210 mln EUR w 2004 r. do 728 mln EUR w 2013r., z czego jabłek wyeksportowaliśmy 434 tys. ton w 2004r. ( 650 tys. ton wszystkich owoców), a w 2013 r. 1 230 tys. ton jabłek ( 1 515 tys. ton wszystkich owoców).  Ponad 70 % naszej produkcji jabłek była eksportowana do Rosji, aż do momentu wprowadzenia embarga 1 sierpnia 2014.  Nas wielka polityka nie interesuje! My chcemy godziwej płacy za naszą ciężką pracę. Wielu ludziom wydaje się, że skoro produkcja jabłek się nie opłaca, to nie musimy tego robić. Jednak nie jest to takie proste. Takie podejście mogą mieć osoby zatrudnione na etacie i jeżeli dojdą do wniosku, że za mało otrzymują za swoją pracę zmieniają ją na atrakcyjniejszą. W sadownictwie się tak nie da! Prawda jest taka, że na zbiór i pieniądze czekamy cały rok- od zbioru do zbioru. Najpierw wiosną inwestujemy w ciecie, pielęgnację, środki ochrony roślin, potem przez całe lato modlimy się, żeby grad, susza lub inna nawałnica ominęła nasze gospodarstwo, a na jesieni dowiadujemy się ile za te owoce otrzymamy i czy zwrócą się zainwestowane środki – wyjaśnia Krzysztof Czarnecki. Pisma, spotkania nie przyniosły żadnego efektu, dlatego musieliśmy wyjść na ulice, aby przerwać letarg Pana Ministra Rolnictwa i wytłumaczyć mu powagę problemu – dodaje.

Ponizsze postulaty pikietujacych odczytane podczas marszu,  zostały również złożone na rece Pani Premier, Ministra Rozwoju, Ministra Finansów,  Ministra Spraw Zagranicznych, Ministra Pracy i oczywiście Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi :

  1. Domagamy się podjęcia natychmiastowych i intensywnych działań mających na celu zniesienie rosyjskiego embarga na nasze owoce. Apelujemy do Rządu i Komisji Europejskiej o wznowienie rozmów z Rosją na temat powrotu polskich jabłek na tamten rynek. Sadownicy głośno i odważnie mówią, że w dalszym ciągu chcą handlować z Rosją, ponieważ to dla nas bardzo atrakcyjny rynek.
  2. Domagamy się natychmiastowego uruchomienia dodatkowej transzy z tzw. „mechanizmu wycofywania” w wysokości 300 tys. ton z przeznaczeniem na nierynkowe zagospodarowanie (wytwarzanie biogazu) i zastosowanie pełnych, niedyskryminujących polskich sadowników stawek rekompensat za tego typu działania. W przypadku braku zgody Komisji Europejskiej domagamy się wprowadzenia podobnego mechanizmu w oparciu o budżet i przepisy krajowe. Obecny limit owoców do wycofania to o 1/3 mniej niż w roku ubiegłym, przy większej produkcji w skali kraju.
  3. Domagamy się zniesienia opłat za kontrolę gospodarstw prowadzoną przez PIORiN celem eksportu jabłek do Chin i innych krajów oraz maksymalnego uproszczenia związanych z tym procedur. Powyższe rynki są dla nas perspektywiczne, jednak ich zdobywanie to długotrwały i kosztowny proces. Sadownicy nie są w stanie sfinansować go sami.
  4. Domagamy się uruchomienia dopłat eksportowych dla wysyłek na nowe rynki zbytu, wsparcia organizacyjnego dla podmiotów eksportowych, uruchomienia dodatkowych środków na promocję polskich owoców na rynkach zewnętrznych i przyśpieszenia trwających procedur otwierania kolejnych krajów dla polskich owoców.
  5. Domagamy się prostego systemu zatrudniania i stworzenia specjalnego statusu pracownika sezonowego w rolnictwie. Należy uwzględniać specyfikę pracy w naszej branży, a więc dużej rotacji pracowników, szczególnie w okresie zbiorów, wykonywanie jej najczęściej w warunkach polowych, niemożności płacenia wysokich stawek godzinowych i często stosowanego systemu akordowego, który wyklucza stosowanie przepisów kodeksu prawa pracy w stosunku do takiego pracownika.
  6. Domagamy się utrzymania dotychczasowych zasad zatrudniania pracowników z Ukrainy, podtrzymania wszystkich rodzajów umów dla tego typu usług (umowa o dzieło, umowa zlecenie, umowa o pracę) i nie wprowadzania jakichkolwiek negatywnych zmian do obecnie obowiązujących przepisów.

Delegacja składająca postulaty w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi została zaproszona na rozmowy z podsekretarzem stanu Rafałem Romanowskim, który zwrócił uwagę na inicjatywy podejmowane na forum unijnym, podkreślając, że strona polska postuluje zrównanie wsparcia dotyczącego wycofywania produktów z rynku, aby te przeznaczone na cele inne niż charytatywne były tak samo finansowane. Poinformował również o zmianach w funduszach promocji, które mają wzmocnić pozycję producentów, a także o znakowaniu produktów, jako „Produkt Polski”. Zaznaczył, że niektóre z podnoszonych kwestii nie leżą w gestii resortu, m.in. sprawy rosyjskiego embarga. Minister zapowiedział, że w ramach Grupy Wyszehradzkiej zostanie wypracowane wspólne stanowisko.

Niestety odpowiedzi Ministerstwa Rolnictwa potwierdzają tylko fakt, że ponownie bagatelizowana jest powaga problemu – nadmienia Witold Piekarniak, uczestnik rozmów. Jaki skutek ma przynieść znakowanie produktu, skoro nie mamy go gdzie sprzedać, nie mamy drugiego takiego rynku jak Rosja, który byłłby w stanie importować ponad milion ton rocznie. Rynek wewnętrzy nie jest w stanie zagospodarować naszej produkcji i Ministerstwo powinno sobie zdawać z tego sprawę – dodaje. Ponadto, jakie wspólne stanowisko w kontekście pomocy sadownikom może wypracować Grupa Wyszehradzka? Przecież wszelkie negocjacje i decyzje zapadają na forum Komisji Europejskiej –komentuje.

Eksperci stale zarzucają nam nadprodukcję i sugerują karczowanie sadów. Ich teza miałaby uzasadnienie gdyby nie fakt, że w minionym roku, kiedy widzieli widmo braku ponad 300 tys. ton surowca, który mógł być zdjęty z rynku w ramach tzw. „mechanizmu wycofywania” oraz braku zapasów koncentratu jabłkowego i stałego popytu potrafili zapłacić dobrą cenę. A przede wszystkim to, że mimo tej rzekomej nadprodukcji są w stanie kupić i zagospodarować dosłownie każde ilości jabłek, co wielokrotnie udowodnili.

Nie możemy płacić za to, że ciągle wysuwamy się na czoło antyrosyjskiej krucjaty. Załatwcie z Rosją sprawy w inny sposób, nie kosztem sadowników. Jeśli mamy być tymi, którzy mają wziąć ciężar rozgrywki z Rosją, to pytam się, dlaczego Unia Europejska nie zastosowało wobec Rosji zakazu importu ropy naftowe, gazu, czy energii? – krzyczeli pod Ministerstwem Spraw Zagranicznych protestujący.

Program pomocy, o którym mówi Ministerstwo Rolnictwa, jest zdecydowanie niewystarczający. Polska na ten sezon wynegocjowała kwotę limitów wycofywania na poziomie ok. 10% naszego eksportu jabłek do Rosji. To zbyt mało – mówi prezes Maliszewski. Polska zawsze była potęgą w tej dziedzinie eksportu. Nie wyprzedzimy innych krajów np. w produkcji samochodów, ale mamy szansę być na czołowych miejscach w światowej produkcji i eksporcie m.in. jabłek.  – dodaje.

Mamy nadzieję, że polski rząd nie zostawi nas w tej krytycznej sytuacji na pastwę losu.

 

Agnieszka Dywan

 

Czytany 9779 razy Ostatnio zmieniany środa, 14 wrzesień 2016 12:35

Informator

Wiedza sadownicza

  • 1
  • 2

Reklama