Według niego, gdyby eksport jabłek deserowych funkcjonował na poziomie sprzed rosyjskich ograniczeń, albo gdybyśmy mieli nie 88 tys. ton, ale tak jak w ubiegłym roku 300 tys. ton na wycofanie, przemysł przetwórczy nie mógłby zastosować tak upokarzających cen. - W tej chwili z premedytacją wykorzystuje nasza słabą pozycję – przyznaje.
- Zwróćmy uwagę, że rok temu sadownicy mieli alternatywę: albo przystać na ceny na skupach, albo poczekać z jabłkami na uruchomienie dostaw w ramach unijnej pomocy. Wybierali przeważnie to drugie i dlatego ceny jabłek przemysłowych systematycznie rosły. Wyjściem z sytuacji jest szybkie zwiększenie przez Komisję Europejską limitu dla naszego kraju i skierowanie owoców po atrakcyjnych stawkach głownie do biogazowni – tłumaczy.
Maliszewski mówi, że to jednak wymaga zdecydowanej postawy naszego ministra rolnictwa i szybkiego uruchomienia naborów. - Kolejną przyczyną zachowania przetwórców są dość duże dostawy jabłek uszkodzonych gradem. Widać - co od lat podkreślamy - że sentymentów w tym biznesie nie ma. Przetwórnie nastawione są na maksymalizację zysku, a nie współpracę z sadownikami. Dlatego nie wykluczamy protestów także pod zakładami – podsumował prezes Związku Sadowników.
Czytaj więcej:http://www.sadyogrody.pl/przetworstwo/105/maliszewski_przetworstwo_z_premedytacja_wykorzystuje_nasza_slaba_pozycje,6854.html