Maliszewski dodaje, że tylko nielicznym sadownikom udało się w obecnym i poprzednim sezonie sprzedać jabłka z zyskiem.
Według niego dodatkowo wielki niepokój budzą propozycje opłat za użytkowanie wody w gospodarstwach i nowe zasady zatrudniania pracowników sezonowych. - Każda dodatkowy koszt obniża opłacalność produkcji i pogłębia kłopoty. Dobrze, że presja naszej branży jest tak silna, że dochodzi jednak do obniżania stawek. To jednak wciąż za mało. W tak trudnym momencie, w jakim obecnie jest polskie sadownictwo, raczej powinny być zastosowane wobec nas ulgi niż nowe daniny publiczne – przyznaje Maliszewski.
Wiele gospodarstw będzie miało kłopoty. - Niestety niektóre coraz większe. Sadownictwo jako całość na pewno nie upadnie, jednak niektórzy sadownicy będą w niesamowicie trudnej sytuacji. Dlatego niezbędne jest wsparcie wielu gospodarstw. Szczególnie tych, które nawiedził np. grad – tłumaczy.
Maliszewski twierdzi, że bezwzględnie trzeba renegocjować z UE zwiększenie transzy na tzw. "wycofywanie" i zwiększenie stawek rekompensat za kierowanie owoców do biogazowni. - Wydaje się też, ze dobrym rozwiązaniem byłoby prolongowania spłat wcześniej (w dobrych latach) zaciągniętych kredytów i np. możliwość uzyskiwania zaliczek na realizacje działań w ramach PROW, mających na celu dostawanie gospodarstw do wysokich wymagań nowych rynków - mówi prezes Związku Sadowników.
- Inna kwestia jest wsparcie dla grup producenckich, nie mówiąc już o pilnej potrzebie odstąpienia od decyzji cofających, albo nieuznających planów dochodzenia do uznania – podsumował Maliszewski.
żródło:www .sadyogrody.pl