- Złożyliśmy ministrowi rolnictwa propozycję, aby tym, którzy już wyczerpali swój limit wycofania jabłek, wypłacić natychmiast należne środki. Tym zaś, którzy jeszcze realizują przekazywanie jabłek wypłacić zaliczki. W bardzo trudnej sytuacji wielu gospodarstw byłoby to ratunkiem w okresie wiosennym, kiedy ponoszone są największe nakłady inwestycyjne: cięcie sadów, nawożenie, ochrona przed chorobami i szkodnikami. Pozytywnej odpowiedzi niestety nie ma – dodał.
Jak mówi, jest też drugi - jego zdaniem - poważniejszy powód odmowy. - To słaba sytuacja budżetu państwa. Mam obawy przypuszczać, że pierwsze rekompensaty będą wypłacone dopiero w sierpniu albo nawet we wrześniu. Szkoda, bo obecne niskie ceny na rynku spowodowały załamanie finansowe w wielu gospodarstwach – komentuje Maliszewski.
Według niego, jeśli chodzi o kolejne nabory, to można się ich spodziewać najprawdopodobniej dopiero w nowym sezonie. - Co prawda rozmawiając chwilę z Philem Hoganem, Unijnym Komisarzem ds. Rolnictwa, zasugerowałem, aby nowe nabory nastąpiły jeszcze wiosną tego roku, ale entuzjazmu w jego minie nie widziałem – przyznał.
- Natomiast nie wykluczył tego po sierpniu, w przypadku kontynuowania przez Rosję embarga. Poprosiłem też o zmianę zasad tak, aby jabłka skierować do biednej ludności poza Unię Europejską, np. do Syrii i nie psuć wewnętrznego rynku. Zaproponowałem też zwiększenie stawek za wycofywanie owoców i warzyw przeznaczonych na cele energetyczne, np. kierowanych do biogazowni. To również nie spowodowałoby zakłóceń w normalnej ich dystrybucji. Na decyzje trzeba będzie trochę poczekać. Dużo będzie zależało także od skuteczności polskich władz w naciskach i negocjacjach z Komisją Europejską – dodał Mirosław Maliszewski.
Sadownicy są zobowiązani do odprowadzania podatku VAT od wycofanych owoców i warzyw, co w ich opinii jest nieuzasadnione. Minister finansów pozostanie nieugięty w swojej interpretacji?
- Budżet naszego państwa ma zaplanowane ogromne wydatki, chociażby z powodu programu 500 plus i dlatego minister finansów musi szukać dodatkowych źródeł dochodu. Podatek VAT od wycofanych owoców może go mocno zasilić. To chyba najważniejsza przyczyna nieugiętego stanowiska ministra finansów, który może skorzystać na tym działaniu – mówi prezes Związku Sadowników RP.
Według niego, jest to nieetyczne a wręcz aroganckie. - Otóż – po pierwsze – są to pieniądze unijne, do których Polska nic nie dołożyła. Dlaczego więc chce się obciążyć sadowników dodatkowym podatkiem? – zastanawia się.
- Po drugie środki te mają charakter pomocy dla poszkodowanych w wyniku embarga polskich sadowników. Nie jest to zysk dla producentów jabłek, tylko pomoc dla nich z powodu ponoszonych strat. Dlaczego więc mamy je obkładać podatkiem? – mówi.
Jak mówi Maliszewski, praktycznie wygląda to tak, że sadownicy wywalczyli sobie m.in. protestami unijną pomoc, a nasze państwo zamiast ich wesprzeć z własnego budżetu, to zabiera im się część pomocy nakładając podatek VAT. To skandal.
Czytaj więcej: www.sadyogrody.pl