piątek, 23 listopad 2018 11:23

Maliszewski: Kolejne miesiące mogą być równie niekorzystne dla sadownictwa

Napisane przez
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Oczywiście nastroje w branży sadowniczej mogą się zmienić w miarę upływu sezonu, jednak mam obawy, że jeśli nie zafunkcjonuje mechanizm zdjęcia z rynku części owoców przemysłowych, to nie wzrośnie także cena jabłek deserowych. Kolejne miesiące mogą być równie niekorzystne dla sadownictwa. Póki co nie ma perspektyw na poprawę sytuacji - mówił Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP podczas IV edycji konferencji "Sady i Ogrody".



Zawsze w produkcji sadowniczej, a także w ekonomice, bierzemy pod uwagę dwa czynniki: przychody i koszty. W tym roku mamy wyjątkowo niekorzystną sytuacje dlatego, że koszty wzrosły znacząco – a główna przyczyna to wzrost sumptu pracy i podwyższenie stawek. Zbiegło to się z bardzo niskimi cenami za sprzedawane produkty. Te dwa czynniki spowodowały frustracje i bardzo zły nastój w branży sadowniczej - tłumaczył. 

Mirosław Maliszewski przyznał, że tegoroczne wysokie zbiory jabłek nie były dla nikogo zaskoczeniem. W zeszłym wystąpiły przymrozki, a drzewa jako gatunki wieloletnie mają skłonność do przemiennego owocowania, jednak to my je zmusiliśmy do owocowania co roku. Dokładnie taką reakcję zaobserwowaliśmy w tym roku. Teraz mamy okresową nadpodaż – w tej chwili jest dużo większa oferta sprzedaży w stosunku do możliwości zbytu – co powoduje tak tragiczną sytuację na rynku.

- Mówiąc obrazowo, trudno byłoby zmieścić wodę, która jest w szklance do małego kieliszka. W tej chwili mamy dużą produkcję i presję sprzedażową, natomiast ograniczone rynki zbytu. Moim zdaniem sztucznie ograniczone przez przemysł przetwórczy, dlatego że w moim odczuciu nic nie argumentuje - jeżeli chodzi o międzynarodową sytuację na rynku koncentratu - tak dużej obniżki cen w skupie jabłek przemysłowych - przyznał. 

- Jeśli chodzi o jabłka deserowe, którym powinniśmy poświęcić zdecydowanie więcej uwagi, wciąż funkcjonujemy w formule embarga. Obecnie zauważyć można zaostrzone relacje polsko-rosyjskie, dość dużą ofertę krajów nieobjętych embargiem i presją sprzedaży na rynek rosyjski. Nie ma również wzmożonego eksportu – tak jak bywało w innych latach - do innych krajów Unii Europejskiej czy świata z tego powodu, że jest tam dość wysoka produkcja. Dzisiaj można powiedzieć, że najbardziej chłonnym rynkiem na polskie jabłka deserowe jest Egipt. W innych kierunkach eksport jest znikomy. Jeszcze kilka miesięcy temu Białoruś była głównym importerem polskich jabłek natomiast w tej chwili eksport na rynek białoruski praktycznie jest zerowy. Mam nadzieję, że zimą sytuacja się zmieni i nasze jabłka trafią do krajów, które nie mają zdolności przechowalniczych, a swojej produkcji się "pozbędą" - mówił Maliszewski. 

Sytuacja na rynku jabłek przemysłowych w tym roku jest tragiczna. Czy krajowy system prognozowania zbiorów pomógłby uzdrowić sytuację pomiędzy producentami i przetwórcami?

- W tym roku po raz pierwszy od 14 lat zorganizowaliśmy kongres Prognosfruit w Polsce i przekaz wychodzący z kongresu był jasny. W Chinach będzie 30 proc. mniej jabłek. Dzisiaj Chiny są największym na świecie producentem koncentratu jabłkowego więc o jakiej nadprodukcji jabłek mówimy? W dłuższej perspektywie będzie deficyt koncentratu jabłkowego w tym sezonie - apelował. 

Maliszewski przyznał, że nie mamy w Polsce wolnego rynku. - Teoretycznie funkcjonuje 50 zakładów przetwórczych a w praktyce zakłady te są w dwóch, trzech rękach. Właściciele zakładów często mówią, że dostali pieniądze, limity na sprzedaż koncentratu od dużych dwóch, trzech graczy na rynku. Pod tym względem nie ma żadnego wolnego rynku - mówił.

Maliszewski podkreślił, że doskonale wiemy, że przemysł przetwórczy w Polsce jest zdominowany przez kilka firm. - To niedopuszczalne, że w ogóle do tego doszło. Jednak propozycja ministra rolnictwa w sprawie spółki Eskimos jest irracjonalna, ponieważ minister chciał doprowadzić do stworzenia konkurencji dla zakładów przetwórczych zlecając im produkcję produktu, który jest dla nich konkurencyjny. Zakłady musiałyby realizować coś co jest przeciwko nim. Założenie programu było złe. Gdyby program był taki jaki proponowaliśmy podczas letnich protestów to być może odnieślibyśmy sukces - podsumował.

Źródło:www.sadyogrody.pl

Czytany 3073 razy

Informator

Wiedza sadownicza

  • 1
  • 2

Reklama