Sytuacja w tym roku, jest dramatyczna. Olbrzymie kolejki w punktach skupu umacniają nas w przekonaniu, że cena w najbliższym czasie nie wzrośnie. Jakby tego było mało, zakłady przetwórcze zapowiadają, że nie będą skupować jabłek w ogóle. Handlowcy również mają problem ze znalezieniem rynku zbytu na jakąkolwiek odmianę jabłek deserowych, a i ceny nie gwarantują zysku czy nawet pokrycia kosztów produkcji. Niektórzy sadownicy rezygnują z zatrudnienia pracowników przy zbiorach ze względu na zbyt wysokie koszty. Zatrudnienie kilku osób przy obecnych cenach jabłek to dla wielu koszt przekraczający możliwości finansowe gospodarstwa. Producenci z bólem serca mówią o tym, że jabłka, o które dbali przez cały sezon, pozostaną na drzewach. Ci, którzy postanowili zamknąć towar w chłodniach i poczekać na zmianę koniunktury, gdybają i kalkulują, czy będzie to opłacalne przy zapowiadanej od 2019 r. ogromnej podwyżce cen prądu.
–W czasie letnich protestów wystąpiliśmy do Ministra Rolnictwa z postulatem uruchomienia wycofania 500 tys. ton jabłek z przeznaczeniem np. na biogaz czy alkohol – mówi Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP. – Zamysłem było „zdjęcie” z rynku tej ilości jabłek i tym samym stworzenie konkurencji dla przetwórni. Strona rządowa zapowiedziała jednak skup interwencyjny na przetworzenie spożywcze, a hasło: ,,25 gr – firma Eskimos” spowodowało wrzawę w środowisku sadowniczym. Opublikowana została lista punktów, które mają te jabłka dla firmy Eskimos kupować. Niestety, obecnie bardzo trudno skontaktować się zarówno z samą firmą Eskimos, jak i z podmiotami skupującymi owoce. Po prawie miesiącu od ogłoszenia przedsięwzięcia wciąż więcej niewiadomych niż konkretów, a ceny jabłek cały czas spadają. Nadal nie wiemy, na jakiej podstawie będzie można wstawiać jabłka w ramach tego mechanizmu. Obawy budzi też brak jakichkolwiek informacji o terminach płatności. Biuro Związku Sadowników RP odbiera kilkanaście telefonów dziennie od sadowników wyrażających swoje ogromne niezadowolenie. Brakuje ustaleń dotyczących odbioru jabłek od punktów skupu i tego, gdzie dalej trafią. Dużo wątpliwości nasuwają także wysokie wymagania dotyczące skupowanych jabłek. Apelowano, aby wstrzymać się z dostawami i opóźnić je nawet do grudnia, tymczasem czytamy, że jabłka nie mogą mieć żadnych uszkodzeń ani oznak zgnilizny… Sadownicy zastanawiają się też nad tym, w jaki sposób jabłka będą sprawdzane pod względem jakości. Czy dodatkowo nie wydłuży to całego procesu? Wiele niewiadomych i brak jasno określonych zasad skupu pogłębia frustrację producentów. W momencie oddawania artykułu do druku cały czas czekamy na więcej szczegółów dotyczących skupu interwencyjnego i rzeczywiste jego uruchomienie z nadzieją, że naszym gospodarstwom uda się przetrwać…