środa, 18 lipiec 2018 13:15

Maliszewski: Polsce powinno zależeć na eksporcie owoców. Szczególnie do Rosji!

Napisane przez
Oceń ten artykuł
(1 głos)
13 lipca 2018 r. odbył się duży protest rolników i sadowników, którzy chcieli zwrócić uwagę na utrzymujące się od lat problemy polskich rolników, które mają bezpośredni wpływ także na polskich konsumentów. - Protest z jednej strony był wyrazem dezaprobaty wobec polityki zakładów przetwórczych, a z drugiej próbą zainteresowania władz tym ogromnym problemem - mówi serwisowi www.sadyogrody.pl poseł Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej.

Jak Pan ocenia frekwencję i przebieg protestu rolników i sadowników z 13 lipca?

MM: Frekwencję oceniam bardzo pozytywnie. W proteście brały udział różne branże polskiego rolnictwa, a sadownicy stanowili około 90 procent uczestników. Oznacza to zarówno wyższe niż u innych poczucie konieczności zademonstrowania niezadowolenia, jak też chyba wyższe niż u innych kłopoty.

Spośród plantatorów najwięcej było producentów owoców miękkich, szczególnie z Lubelszczyzny. To zrozumiałe, bo w tym regionie jest największe zagłębie uprawy malin, porzeczek i innych sezonowych owoców. Dla większości z nich jagodowe stanowią podstawowe źródło przychodów, a obecne ceny nie pokrywają poniesionych wcześniej kosztów. To prawdziwy dramat. Z innych regionów dominowali producenci wiśni- równie mocno dotknięci niskimi cenami skupu.

 Co Pana zdaniem protest może zmienić, na co realnie mogą wpłynąć te działania zdesperowanych rolników?

Protest z jednej strony był wyrazem dezaprobaty wobec polityki zakładów przetwórczych, a z drugiej próbą zainteresowania władz tym ogromnym problemem. Wystosowaliśmy (kilka dni wcześniej) pisma zarówno do Ministra Rolnictwa, jak też Premiera. Udzielane publiczne odpowiedzi zupełnie nas nie zadowalały. Mówienie tylko, że nic się nie da zrobić, bo przetwórnie, to prywatne firmy i zganianie wszystkiego na prywatyzację z lat dziewięćdziesiątych to zbyt powierzchowne tezy. Rząd ma pewne narzędzia nacisku i powinien z nich skorzystać. Tego właśnie domagamy się w najbliższej perspektywie. W dłuższej natomiast, chcemy wdrożenia wieloletnich, prawdziwych, partnerskich umów kontraktacyjnych.

Co jeszcze powinni, mogliby Pana zdaniem, zrobić rolnicy, żeby dopiąć swego? Jakie kroki teraz powinny podjąć, żeby ich praca zaczęła być opłacalna?

Ani w bliższej, ani w dalszej perspektywie nie zbudujemy alternatywnego, konkurencyjnego, będącego we władaniu sadowników przemysłu przetwórczego. To jest praktycznie niemożliwe. Tym bardziej, że hasło repolonizacji (wykupywania firm przetwórczych przez Skarb Państwa) jest bujdą. Dowodem jest ostatnia sprzedaż kilku polskich zakładów chińskiej państwowej firmie. Nasze Państwo nawet nie zainteresowało się tą transakcją.

Pozostaje nam więc albo działać doraźnie, protestować co jakiś czas, albo wdrożyć właśnie system umów kontraktacyjnych. My - jako Związek - pracujemy nad tym już kilka lat. Niestety bezskutecznie. Nie znaleźliśmy bowiem żadnego mechanizmu zmuszającego przetwórnie do ich podpisywania.

Problem ten zauważyła nawet Komisja Europejska, która wręcz zaleciła poszczególnym krajom ich wprowadzenie. Jesienią i zima ubiegłego roku nasze Ministerstwo zmarnowało te szansę. Stworzono bubel prawny zmuszający rolnika do podpisywania takich umów z kupcem na rynku hurtowym, a wielkich graczy (w tym szczególnie przetwórnie) zwolniono z takiego obowiązku. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Dziś je widzimy wyraźnie. Nie można się jednak z tego projektu wycofywać. Jest on niezbędny do zrobienia choćby niewielkiego kroku w celu uregulowania rynku owoców do przerobu.

Dostaliśmy do redakcji telefon od konsumenta i rolnika, którzy podzielili się z nami swoimi pomysłami i refleksjami po piątkowym proteście - przekonywali, że stworzenie firmowego sklepu/ bazarku np. pod logo Związku Sadowników RP mogłoby rozwiązać choćby część problemów sadowników i rolników ze zbytem owoców. Czy Pana zdaniem taki pomysł miałby szansę na sukces?

Bardzo się cieszymy z pomysłów, które nam sadownikom mają pomóc. Musimy jednak zdawać sobie sprawę ze skali produkcji owoców w Polsce. Jest ona ogromna. Owoców wystarcza nam na własne potrzeby i mamy też ogromny eksport. Nie jesteśmy w stanie zjeść i wypić wszystkiego w kraju.

Wbrew wielu opiniom powinno nam zależeć na eksporcie, w tym szczególnie do Rosji. To nadal największy na świecie importer owoców.

Sklepiki, bazarki, znakowanie żywności specjalnym, narodowym logo, to interesujące pomysły, jednak nie rozwiążą problemu. Trzeba działać kompleksowo i skutecznie. Nasza produkcja to kilka milionów ton owoców rocznie, a w kraju spożywamy ich mniej niż połowę. Ważne są oba segmenty - rynek wewnętrzny i eksportowy.

Czytaj więcej : www.sadyogrody.pl

Czytany 2237 razy Ostatnio zmieniany środa, 22 sierpień 2018 08:59

Informator

Wiedza sadownicza

  • 1
  • 2

Reklama