Zakończyło się przyjmowanie wniosków z tytułu wycofania owoców z rynku. Czy sadownicy mogą być zadowoleni z przebiegu sprawy?
Mirosław Maliszewski: Sadownicy absolutnie nie są zadowoleni z formy pomocy. Przyszła ona zbyt późno i jest w niezadowalającej wysokości. Choć od momentu wprowadzenia rosyjskiego embarga minęło już trzy i pół roku to jednak do tej pory nie udało się znaleźć alternatywnego rynku zbytu. Dlatego uważamy - jako Związek Sadownikow RP - że ten mechanizm powinien być kontynuowany na zasadach takich jak w początkowych latach. Przypomnę że kiedyś było to 300 000 t w sezonie. Teraz jest to jedynie 70 000 t.
- Cały proces przyjmowania został zorganizowany w bardzo szybkim tempie – w środę 17.01 ogłoszono, że przyjmowanie wniosków odbędzie się w piątek 19.01. Sadownicy mieli właściwie tylko dobę na zapoznanie się z wnioskami i wypełnienie ich. Ponadto odbyło się to w środku ferii zimowych w woj. mazowieckim (Grójeckie), gdzie wielu rodzin pojechało na wypoczynek z dziećmi… a z tego regionu pochodziło najwięcej powiadomień!
MM: Te kilka dni to zdecydowanie zbyt krótki czas. Tym bardziej że sadownicy nie wiedzieli jakie będą zasady. Poza tym niektórzy słusznie myśleli, że okres na przyjmowanie wniosków będzie wynosił np. około jednego tygodnia. Okres ferii spowodował, że niektórzy wprost nie mogli złożyć wniosku, bo nie było ich w domu. Dodatkowym utrudnieniem było też to, że w tym roku wnioski składało się w innej Agencji niż poprzednio.
- Nie było też do końca wiadomo czy sadownicy, którzy zgłosili straty z tytułu przymrozków czy gradobić będą mogli wycofać owoce...
MM: Nie było dokładnej wykładni, czy w gospodarstwach, w których były straty przymrozkowe będzie można w ogóle składać wnioski. Była też chyba błędnie podana informacja, że wycofywanie będzie dodatkową pomocą ponad tą otrzymaną jako rekompensata za przymrozki. W tym przypadku nie ma odgórnie zakazanego podwójnego dofinansowania, gdyż oba te przypadki są zupełnie inne. Mechanizm wycofywania dotyczy rekompensat za straty z tytułu niemożliwości eksportu do Federacji Rosyjskiej. Środki na to w całości pochodzą z budżetu Unii Europejskiej. Pomoc dla gospodarstw dotkniętych wiosenną klęską, pochodzi zaś z budżetu krajowego i jest zupełnie innym rodzajem wsparcia. Wielu choćby z tego błędnego zrozumienia komunikatu agencyjnego nie złożyło w ogóle wniosku.
- Współczynnik redukcji wyniósł 0,09 – czyli z 200 ton można wycofać 18… To satysfakcjonujący poziom?
MM: To niestety bardzo duży współczynnik redukcji. Może on spowodować, że niektórzy będą mieli przyznany śmiesznie mały limit. To potwierdza tezę że 70 000 t absolutnie nie odzwierciedla potrzeb Polski. Wina leży albo po stronie polskich negocjatorów, albo niezrozumienia rynku przez urzędników unijnych. Tak duże zainteresowanie ze strony sadowników, pokazuje jednocześnie trudną sytuację na rynku.
- ARiMR cały czas przyjmuje wnioski na wycofanie śliwek i brzoskwiń – czy nie można tego było „przerzuć” na jabłka – przecież z góry było wiadomo, że nie ma śliwek i brzoskwiń…
MM: Polska już dawno powinna wystąpić o zamianę śliwek i brzoskwiń na jabłka. W końcu stycznia ani śliwek, ani brzoskwiń w chłodniach już nie ma. Oddamy z pewnością ten limit do Brukseli, albo na rzecz innych państw.
Więcej:http://www.sadyogrody.pl/prawo_i_dotacje/104/maliszewski_o_wycofaniu_owocow_pomoc_przyszla_za_pozno_i_w_niezadowalajacej_wysokosci_wywiad,12451.html