wtorek, 21 wrzesień 2021 10:09

Zacznijmy w końcu liczyć i szanować swoją pracę!

Napisane przez
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Problemy w branży ogrodniczej mnożą się. Z roku na rok producenci muszą mierzyć się z kolejnymi wyzwaniami. Obawy o opłacalność produkcji i przyszłość tego rynku spędzają sen z powiek młodym sadownikom, którzy wiązali swoją przyszłość z tego typu pracą. Kto jest winny obecnej sytuacji w sadownictwie? Czego można oczekiwać w przyszłości? Portal SadyOgrody.pl zapytał o to Macieja Cybulaka, sadownika z miejscowości Kopanina Kaliszańska.

Maciej Cybulak, 27 letni sadownik prowadzi 13,5 hektarowe gospodarstwo wraz z rodzicami w miejscowości Kopanina Kaliszańska w powiecie opolskim w gminie Łaziska. W gospodarstwie dominuje produkcja jabłoni (10,5 ha). Resztę areału zajmują śliwki 2,5 ha i gruszki – 0,5 ha.

Trudne warunki do prowadzenia produkcji 

Młode pokolenie sadowników trafiło na trudne czasy. - Zwłaszcza biorąc pod uwagę warunki jakie mieli nasi rodzice. Nasze gospodarstwo nie jest prowadzone od kilku pokoleń. Tradycję sadowniczą rozpoczęli w rodzinie moi rodzice. Mam wrażenie, że wtedy mimo ograniczonej dostępności maszyn i innych środków produkcji dużo łatwiej było produkcję prowadzić. Wtedy pod koniec lat 80-tych i na początku 90-tych sadownictwo zapewniało życie na wysokim poziomie. Obecnie warunki do prowadzenia produkcji sadowniczej są zdecydowanie trudniejsze a potwierdzeniem tych słów jest fakt, że mało kto decyduje się na przejmowanie gospodarstw. Młodzi ludzie jeśli decydują się na podjęcie studiów ogrodniczych często nie chcą prowadzić gospodarstw tylko wybierają pracę w branży – przyznaje Maciej Cybulak.

- Kiedyś uważano, że choćby ceny były bardzo niskie, to plony należy zebrać, żeby się nie zmarnowały. To właśnie przekonania starszych sadowników - często też wpajane młodym - są obecnie przekleństwem całej branży. W zasadzie co roku, jest prowadzona wojna pomiędzy sadownikami a przetwórcami, którzy są obwiniani za niskie ceny. W takich sytuacjach to sadownicy powinny objąć wspólny front i nie dostarczać owoców na skup. Niejednokrotnie Związek Sadowników organizował protesty, apelował o zawieszenie dostaw a zwykle wygląda to tak, że jedni strajkują, a inni w tym czasie dostarczają owoce za uwłaczająco niską cenę. Takim sposobem nigdzie jako branża nie dojdziemy. Trzeba umieć liczyć i podsumować koszty pracy także własnej, paliwa nie mówiąc o amortyzacji sprzętu – tłumaczy.

Taki zachowaniem szkodzimy sami sobie. - To naturalne, że każdy chce zarobić jak najwięcej. Abstrahując od światowej sytuacji na rynku koncentratu często przetwórcy zaniżają ceny i nie ma się co dziwić, skoro sadownicy dostarczają owoce nawet po tych najniższych stawkach. Zwyczajnie sami dajemy się wykorzystywać. Po co przetwórcy mają płacić więcej skoro i tak sadownicy wożą za darmo. Sadownicy powinni zmienić podejście do swojej pracy i zacząć ją szanować. Obawiam się, że nie wystarczy wymiana jednego, czy dwóch pokoleń aby to zmienić – komentuje młody sadownik.

Kto jest winny trudnej sytuacji w branży sadowniczej? 

- Wszyscy szukają winnych trudnej sytuacji. Grupy są winne, markety, przetwórcy, Związek Sadowników. Kiedy ceny są wysokie nikt nic nie mówi i nie chce działać z myślą o przyszłości natomiast kiedy stawki są niskie to panuje pogląd że to Związek Sadowników jest winny bo nie wywalczył ceny. A większość nawet nie zdaje sobie sprawy jakie są jego działania na przestrzeni lat dla całej branży – przyznaje.

Maciej Cybulak podkreśla, że obecnie sadownicy powinni zacząć liczyć, szanować swoją pracę i dogadywać się z innymi. O ile dogadanie się indywidualnych sadowników jest trudne, bo jest za duże rozdrobnienie to w ramach grup producenckich nie byłoby to problemem. Powiedzmy, że mamy 150 czy 200 grup. Przedstawiciele tych grup mogliby usiąść i dogadać się, że poniżej jakiejś ceny nie oferujemy owoców na eksport ani na rynek krajowy. A często wygląda to tak, że przebijamy się ale ceną w dół – dodaje.

Rozmówca wspomina, że w 2017 roku wystąpiły przymrozki i ceny jabłek były trochę wyższe. - W 2019 roku również wystąpiły mrozy i sadownicy którzy mieli owoce mogli zarobić. Ponadto zauważyłem, że po tym roku zrobił się ogromny entuzjazm na rynku. Uważano, że w kolejnym roku znowu na wiosnę będą jabłka po 3-4 zł/kg. Zamykane w chłodniach były jabłka po gradzie, ordzawione bo wszyscy liczyli na wysokie ceny wiosną. Do stycznia cena nieco urosła, później stawki spadały. W czerwcu kiedy cena była bardzo niska nagle wszyscy zdecydowali się na wysypanie jabłek do przetwórstwa. Nie rozumiem dlaczego jak nie ma zejścia, to wszyscy nagle otwierają przechowalnie. To spowodowało, że stawki były jeszcze niższe. Często to co się dzieje, jest wbrew logice – apeluje.

Problemy z dostępnością pracowników sezonowych 

Problemy w sadownictwie się mnożą. Obecnie dużo mówi się o deficycie pracowników do zbiorów. - Trudności w pozyskaniu pracowników sezonowych z czasem również rozwiążą problem nadprodukcji czegokolwiek. Powstają nowe rozwiązania mające na celu ułatwić zbiór owoców, jednak w niektórych gatunkach nie da się całkowicie zrezygnować z pracy ludzkich rąk. Pracowników z roku na rok brakuje. Przy zbiorze malin niektórzy producenci płacili tak wysokie stawki za łubianke, że pracownikom wychodziło nawet 200-300 zł dniówki, a i tak brakowało chętnych do ich zbioru – przyznaje Maciej Cybulak.

Ceny jabłek

Jego zdaniem z sezonu na sezon cena powinna rosnąć ponieważ rosną koszty produkcji. W ciągu ostatniego roku koszty produkcji wzrosły przynajmniej o 20 proc. - Mam tu na myśli nawozy, opryski, pracownicy, prąd. Dlatego też ceny powinny przynajmniej o tyle samo wzrosnąć. Jabłka przy takich kosztach produkcji mają być tańsze niż dwadzieścia lat temu? Przecież to bez sensu. Jednak sadownicy często sami proponują rażąco niskie ceny. Niejednokrotnie na różnych portalach widnieją ogłoszenia o sprzedaży na przykład gali po 1 zł/kg. To nie można napisać w ogłoszeniu ceną na przykład 2 zł/kg, a kiedy potencjalny kupiec zadzwoni zostawić sobie pola do negocjacji? - zastanawia się.

Maciej Cybulak zdecydował się na inwestycje w swoim gospodarstwie. - Nie powiększam areału upraw tylko wymieniłem najstarsze nasadzenia na nowe. W moim odczuciu powiększanie produkcji w obecnej sytuacji jest totalnie nie uzasadnione. Straciliśmy największego odbiorcę jabłek jakim była Rosja, mamy problemy z zagospodarowaniem produkcji, więc po co inwestować w kolejne nasadzenia. Na ten moment nie ma szans na zwrot tak dużych inwestycji jakie niesie za sobą zwiększenie produkcji.

Młody sadownik uważa, że nie jest też rozwiązaniem powiększanie upraw o pożądane odmiany. - Obecnie ceny Gali paskowanej osiągają 1-1,4 zł/kg. Nie mogą wszyscy sadownicy teraz postawić na Galę, ponieważ zostaniemy jej najtańszym producentem na świecie. Włosi czy Holendrzy będą do nas przyjeżdżać i kupować za darmo, bo dla nich 20 centów za kilogram to jak za darmo. Oni będą produkować odmiany klubowe dla konkretnych odbiorców a Galę czy Goldena będą kupować od nas za bezcen. Ile lat jesteśmy w stanie oddawać towar tak tanio? Z czego dokładać? - zastanawia się.

Przyszłość sadownictwa 

Przyszłość sadownictwa jest bardzo niepewna. - Paradoksalnie to profesjonalni sadownicy znajdują się w najtrudniejszej sytuacji. Ci, którzy zajmują się produkcją z doskoku, mają inne źródła dochodu w obecnych czasach lepiej sobie poradzą, ponieważ nie mają takich dużych kosztów. Jedyną inwestycją są dla nich drzewka z targu za 3 zł, stary opryskiwacz i traktor z przyczepką. Nie inwestują tak jak profesjonalni producenci w maszyny, budynki, dobry materiał szkółkarski. Obecnie koszt założenia hektara sadu na rusztowaniu wynosi ponad 100 tys. zł. To właśnie ci najlepsi mają ogromne koszty, kredyty i prędzej oni upadną niż producenci którzy z doskoku produkują jabłka – mówi Cybulak. I dodaje, że prognozy na nadchodzący sezon to wróżenie z fusów. - Zbiory jabłek na pewno będą większe niż w zeszłym roku, jednak wątpię, żeby jabłek dobrej jakości było więcej. Warunki atmosferyczne w tym roku niekiedy nie pozwalały nawet na wykonanie zabiegów. W sierpniu w mojej okolicy spadło ponad 200 litrów deszczu na metr kwadratowy. Prawda jest taka, że wiele zabiegów zostało zmytych przez deszcz. Z tego powodu nie wiem czy jabłka będą się dobrze przechowywać – dodaje Maciej Cybulak.

 Źródło: https://www.sadyogrody.pl/owoce/101/mlody_sadownik_zacznijmy_w_koncu_liczyc_i_szanowac_swoja_prace,27735.html?fbclid=IwAR1rX8hYMq93_J_EUT9NzJuqJXPlLHQIe92zpxpFSEyeFZmk54Nzzwk13PQ

 

Czytany 1239 razy Ostatnio zmieniany wtorek, 21 wrzesień 2021 10:31

Informator

Wiedza sadownicza

  • 1
  • 2

Reklama